piątek, 5 grudnia 2014

Wielki Powrót!

Heeej! Przepraszam, że na tak długo Was zostawiłam, ale nie miałam ani czasu ani weny... Więc teraz pytanie do Was, chcecie żebym kontynuowała opowiadanie? :D

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 8.
*Oczami Hermiony*
Od wyjazdu mojego i Ginny minęły 3 dni. Ron i Harry piszą do nas dwa razy dziennie i powiadamiają nas co się dzieje w Norze. Zawiodłam się na Fredzie......Z tego co wynika z listów to mój ukochany bardzo się zainteresował Rose, George zresztą też, jedynie rudzielec i bliznowaty wiedzą jaka jest. Lavender też dobrze  się nie czuje z tą sytuacją bo myślała, że Ron będzie spędzał z nią więcej czasu ale jest zajęty rozmowami z Harrym bo cóż, zbliża się rok szkolny i ich konwersacje to głównie quidditch, Lav za nim nie przepada, zresztą tak jak ja, może jednak nie jest aż taka zła, heh.
Nie wiem co czuję teraz do Freda... Zastanawiam się czy ja  po prostu nie zauroczyłam się, on zresztą też.. Mam coraz mniejsze nadzieje, ze nasz związek jeszcze da się uratować, a raczej jego pozostałości. Z Ginny mamy zamiar wrócić do Nory bo pani Weasley już nas obkupiła do szkoły i chcemy się ze wszystkim zapoznać. Napisałyśmy do mamy rudzielców i ma zaraz po nas wpaść. Rose na szczęście dziś wyjeżdża.
-Miona! Mama już jest!- krzyczała młodsza gryfonka z dołu.
Wzięłam swój kufer i zeszłam do nich.
-Dzień dobry pani Weasley! -na powitanie przytuliłam pulchną kobietę.
-Dzień dobry złociutka!
Podeszłam do rodziców i ich również objęłam i to było dziwne bo śmierdziało od nich... krwią? Ale dobra, mogło mi się coś pomylić i w tym momencie przypomniało mi się, że zapomniałam różdżki.
-Zapomniałam czegoś, zaraz wrócę.
-Dobrze kochaniutka ja i Ginny się teleportujemy do Nory i po Ciebie wrócę, będzie nam w ten sposób łatwiej.
-W porządku.-Zauważyłam, że moi rodzice ani razu się dziś nie odezwali.-Mamo, tato? Dlaczego jesteście tak cicho?
-IDŹ JUŻ NA GÓRĘ PO TO, CZEGO ZAPOMNIAŁAŚ I NIE ZAWRACAJ NAM TU GŁOWY, JESTEŚMY ZAJĘCI NIE WIDZISZ? A PANI JAK MA SIĘ TELEPORTOWAĆ TO NIECH TO ZROBI TERAZ.-Wybuchła moja mama a tata zaczął się śmiać, to było dziwne, nigdy się tak nie zachowują. Rodzicielka mojej przyjaciółki spiorunowała wzrokiem moich rodziców, potem spojrzała na mnie ze wzrokiem mówiącym "trzymaj się, zaraz cię stąd zabiorę" i zniknęły a ja pobiegłam na górę. Miałam za sobą już schody i byłam na korytarzu, usłyszałam dźwięki przypominające piszczenie wydobywające się z pokoju rodziców, przestraszyłam się więc najpierw wzięłam różdżkę , która leżała na moim łóżku na przeciwko pokoju rodzicieli. Otworzyłam powoli drzwi i to co zobaczyłam zmroziło mnie. TO BYLI MOI RODZICE, związani, posiniaczeni ale to na pewno byli oni. Ale skoro ci prawdziwi są tu to kto jest na dole?! Rozwiązałam ich, powiedzieli mi, że przyszło w nocy dwoje osób, mężczyzna o długich blond włosach z laską i kobieta z burzą czarnych włosaów i szyderczym śmiechem, ogłuszyli ich, związali i zanieśli tu.... Więc to Bellatrix i Lucjusz... Muszę szybko napisać list do Nory! Śmierciożercy w moim domu, no to pięknie... Napisałam list i wysłałam jak najszybciej ale gdy tylko sowa wyleciała... stało się, przyszli do pokoju...
-A co Ty tu robisz mała szlamo?- zapytała moja mama.. znaczy Bellatrix, która już zdążyła zmienić swoją postać na tą prawdiłową... Lucjusz Malfoy to samo.
-Ale daj spokój dziewczynie, mieliśmy ją dostarczyć Czarnemu Panu całą i przytomną więc w tym momencie możesz zapomnieć o torturach Bello.-odpowiedział stanowczo Malfoy.
Wpadłam w szok, po co ja jestem potrzebna Voldemortowi?!
-Lucjuszu tylko jedno małe Crucio no proszę!- błagała go czarnowłosa śmierciożerczyni aż wreszcie uległ, zrobiła to, rzuciła na mnie to zaklęcie i w jednej chwili przeszyła mnie fala bólu, długa i bezlitosna.
-DOŚĆ! PRZESTAŃ!-krzyczałam, lecz nie dałam po sobie poznać że mam ochotę płakać byłam silna, nie poleciała ani jedna łza za to w środku płakałam, błagam o pomoc ale sie nie zjawiła.
-No, wystarczy jej, zabieramy ją do Dworu.
I teleportowaliśmy się, pamiętam tyle, że jak tam już byłam dostałam czymś mocno w głowę i urwał mi się film.
*Oczami Freda*
-CRUCIO! -to był głos Bellatrix, co ona tam robi?!
-DOŚĆ! PRZESTAŃ!- Mionka krzyczała w niebogłosy a żadne z nas nie mogło otworzyć drzwi.
Dopiero gdy się teleportowali same się otworzyły i wrzuciły nas wszystkich do środka, usłyszeliśmy płacz matki Hermiony i pocieszającego ją ojca. Natychmiast pobiegliśmy do nich i opowiedzieli nam wszystko co się stało, byliśmy w szoku.. Ale dlaczego akurat ona? DLACZEGO MIONA SŁODKA MAŁA HERMIONKA?! Dopiero kiedy życie ukochanej jest zagrożone zrozumiałem jak bardzo ją kocham i jak ogromnie byłem głupi spędzając więcej czasu z Rose niż z nią, to okropne.. Na samą myśl, iż mogę jej nie zobaczyć cały się trzęsę.. Ja nie mogę tak dłużej siedzieć i nic nie robić!
-To nie ma sensu! Czekamy już półtorej godziny aż ci z Ministerstwa się tu zjawią! Ona jest w Dworze Malfoyów, mogą ją teraz torturować albo co gorsza.. może już nie żyć a my tu siedzimy jak ostatni idioci i czekamy na ludzi którzy też będą kazali nam czekać, my musimy coś zrobić.
Zdenerwowany wybiegłem z pokoju zmierzając do drzwi słysząc mamę, Rona i Georga żebym wracał, że i tak sam nic nie zrobię i szlochy Ginny i rodziców Hermiony ale nic z tych rzeczy mnie nie zatrzymało, otworzyłem drzwi i to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie......

------------------------------------------------------------------------------------------------
BUM! Nareszcie nowy rozdział! :D Jak wam się podoba? Ja jestem zadowolona xdd
Pozdrawiam,
~Granger ;3

środa, 28 maja 2014

OGŁOSZENIE!!
Mam nadzieję, że zrozumiecie ale nie mam weny za bardzo ostatnio.. :-; I żeby nie było, uprzedzam, że następny rozdział może być dopiero w wakacje. Jak ktoś chce się ze mną skontaktować to piszcie na gg- 44646470 :-)

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 7.Moje serce kocha Twoje,
Ty wypełniasz myśli moje.
Z Tobą czuję się jak w niebie,
Bo ja kocham tylko Ciebie!

*Oczami Hermiony*
Staliśmy w kuchni wtuleni w siebie przez dłuższy czas, było bardzo cicho... Chyba obydwoje baliśmy się przerwać tą ciszę...Kiedy już się od niego oderwałam spojrzałam prosto w jego oczy. Widziałam w nich blask, miłość, pożądanie, czułość ale jest w tym spojrzeniu też coś co wyglądało na smutek...?
-Fred... Chcesz mi o czymś powiedzieć?- zapytałam zaniepokojona tym co ujrzałam w jego oczach.
-Nie kochanie, nic.
Po tych słowach objął moją twarz swoimi dłońmi, przyciągnął ją do swojej i namiętnie, jak jeszcze nigdy, pocałował mnie. Szybko to odwzajemniłam, ponieważ było to tak cudowne uczucie. Jego wargi na moich, powoli nasze języki zaczęły się splatać i wtedy przerwał...Już miałam pytać dlaczego to zrobił, ale wyprzedził mnie.
-Nie.. Ja tak nie mogę...
-Jak? Co jest? Co się dzieje? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
-Wiem... Bo chodzi mi o to, że ja się boję, że Cię zranię. Ranię wszystkich którzy są dla mnie bliscy..... Bo widzisz, przed Tobą miałem już kilka dziewczyn i Ty na pewno o tym wiesz i każdą z nich zraniłem i to bardzo, nie chcę tego samego zrobić Tobie...
-Nie zrobisz tego bo Cię znam. I widzę, że bardzo mnie kochasz.. Zresztą z wzajemnością. Freddie skarbie, jeżeli nie jesteś jeszcze gotowy na kolejny związek możemy zrobić sobie "przerwę", ja poczekam. Mam czas.
-Nie. Kocham Cię Hermiono Jean Granger i nie chcę żadnej przerwy. Chciałem Cię tylko ostrzec, w razie jakbym to zrobił żebyś potem nie cierpiała aż tak bardzo... Chociaż nie wiem czy to choć trochę pomoże...
-Ja też Cię kocham.
I zrobiłam to, rozpłakałam się... Nie wiem czy z wrażenia czy ze smutku, ale najważniejsze żeby opanować łzy.
-Ej nie płacz... Nie mówmy już o tym, dobrze?
-Dobrze.
Wtuliliśmy się w siebie i siedzieliśmy tak nie wiem.. Może 5 minut? Godzinę? Czas leciał a my tego nie czuliśmy.
-Idę spać, jestem zmęczona, dobranoc. - pocałowałam go w policzek i odeszłam.
*Oczami Freda*
Taaaak.... Ja też jestem zmęczony... Chyba też pójdę spać. Kiedy się położyłem od razu zasnąłem. Nic mi się nie śniło. Spałem spokojnie, nic mi nie przeszkadzało aż do rana. Wtedy do pokoju wpadł George, tylko jakiś dziwny. Trochę jakby odmieniony. Grimlud Place 12 mu stanowczo pomogło.
-Bracie! Wstawaj nie uwierzysz w to co Ci zaraz powiem!- krzyczał do mnie ale ja jeszcze nie kojarzyłem za bardzo więc machnąłem ręką żeby kontynuował lecz w jego głosie poczułem nutkę rozbawienia.- No więc.... Nasz Ron chodzi z Lavender! Ma dziś po południu przyjechać do nas na kilka dni z siostrą bo jej rodzice gdzieś wyjeżdżają i chcą być sami a ona zaproponowała Norę, Ronuś zapytał mamę i się zgodziła.. Trochę ciasno będzie ale jakoś damy radę, z tego co wiem to najgorzej Miona i Ginny będą miały bo mają spać w ich pokoju, ajć.- i zaczął się śmiać, dawno go takiego nie widziałem.
-Czekaj... Ron... Lavender... Razem?!- zdziwiłem się tym bo nigdy wcześniej on się nią nie interesował.- Może poczęstowała go Amortencją? A ile ta jej siostra ma lat? I ona w ogóle ma siostrę?
-Też się nad tym zastanawiałem bo chodził cały w skowronkach i zachowywał się jak osoba pod wpływem tego eliksiru, ale mama go sprawdziła i nic mu nie jest, znaczy.. jest zakochany i tyle. Ona nazywa się Rose, jest w naszym wieku i chodzi do Beauxbatons i z tego co wiem to jest bardzo ładna, ale nie mój typ.
-Czyli, że mama zagoni nas do sprzątania, ehh.
-Nie koniecznie, powiedziała, iż lepiej będzie jak sama to wszystko zrobi.
Odetchnąłem z ulgą. Ciekawe co tam u Hermiony.
*Oczami Hermiony*
-Co?! Oni razem?! I ona ma tu przyjechać?! I spać z nami?! Nie!
-Wiem, mi też to nie pasuje i jeszcze podobno ma u nas siedzieć tydzień albo i więcej, rozumiesz..? Tak długo z nią w jednym domu... Ja chyba oszaleję..
-Z nią i z jej siostrą.....
-O Boże.
-Nie wiem jak Ty, ale ja będę starała się spędzać jak najwięcej czasu z Fredem, Tobie radziłabym to samo robić z Harrym.. Nigdy nie wiadomo jaka jest ta jej siostra...
-Taa..... Ej wiesz co słyszałam?
-Co takiego?
-Że Moody nie chce uczyć i Obrony Przed Czarną Magią ma nas uczyć w tym roku taka różowa ropucha z ministerstwa, Umbrige!
-Słyszałam o niej, wredna baba.... A skąd to wiesz?
-Podsłuchałam podczas jednego z zebrań zakonu, Dumbledore o tym mówił.
-Chodźmy na śniadanie.
-Ok.
Ogarnęłyśmy się i zeszłyśmy, byli już wszyscy oprócz jednej osoby....
-A gdzie Ron?- zapytałam zdziwiona bo jeśli chodzi o jedzenie to nigdy nie trzeba na niego czekać.
-Pisze list do Lavender, całą noc mi o niej gadał...-odpowiedział lekko zdenerwowany Harry.
-Czyli, że nie tylko dla nas to będzie bardzo trudne...-Dodała Ginny.
-Tak..
-Ej Miona a może byśmy mogli wpaść do Ciebie na czas pobytu tej blondyny? wpadła mi w słowo moja przyjaciółka.
-O nie! To wykluczone, będziemy tu wszyscy i nie ma żadnego wymigiwania się od goszczenia dziewczyny Rona, zrozumieliście?!- wybuchła w pewnym momencie pani Weasley.
-Tak, zrozumieliśmy..-Odpowiedzieliśmy wszyscy oprócz bliźniaków którzy coś pisali, śmiali się i nie zwracali na nikogo uwagi a jak pocałowałam Freda na dzień dobry to zachowywał się jakby nic nie zauważył.
-Fred, George a wy długo jeszcze macie zamiar ignorować wszystko i wszystkich? -zapytałam wkurzona.
A oni nic, wkurzyłam się, zostawiłam swoją porcję płatków i wyszłam trzaskając drzwiami.
*Oczami Freda*
-Co to było?- zapytali chórem.
-Co? WY jesteście normalni? To była Miona, która próbowała was wyrwać z tego co robiliście a wy ją olaliście jak wszystkich zresztą więc zdenerwowała się i wyszła.- odpowiedziała im Ginny.
-Och nie.... Idę do niej.
-Lepiej nie.
-Dlaczego?
-Chcesz skończyć w świętym Mungu? Proszę bardzo..- rzekł Harry.
-Zaryzykuję.
Tak mi głupio, że ją olałem, to w końcu moja dziewczyna i nie powinien tego robić. Znalazłem ją, była nad stawem, siedziała i rzucała kamieniami.
-Kochanie... Przepraszam- podszedłem do niej i ą przytuliłem.
-Odejdź.
-Nie.
-Dlaczego nie zrobiłeś tego co wcześniej? Czyli nie olałeś tego, że wyszłam i nie zostałeś z Georgem?
-Bo Cię kocham, a jak zawsze coś z nim robię to nie zwracam na nic uwagi, wybaczysz mi?- musnąłem jej wargi swoimi.
-Wybaczam.
Po tym rzuciła się na mnie i zaczęła całować, ooo tak. Lubię to! Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy, kiedy spojrzałem na zegarek było dobrze po trzynastej.
-Ej, chyba Lavender i jej siostra już przyjechały, chodźmy je poznać.
Wstałem, podałem jej rękę i poszliśmy w stronę domu.Kiedy weszliśmy do środka one już były, Lavender całowała się z Ronem a Rose rozmawiała z Georgem. Była piękna. Miała długie blond włosy, niebieskie oczy, bladą cerę, pełne usta a na sobie miała czarną sukienkę do kolan która idealnie podkreślała jej figurę.
Podeszła do nas i się przywitała.
-Cześć, mam na imię Rose i jestem siostrą Lavender. A wy?
-Ja jestem Hermiona.- odpowiedziała jej dosyć oschle Miona...
-A ja Fred.- podała mi rękę na przywitanie więc ja podałem jej swoją i się przytuliliśmy.
-I jest moim chłopakiem.- dodała Hermiona.
-W porządku.- odpowiedziała jej Rose i wbiła w nią mordercze spojrzenie.
Okazało się, że lubi te same rzeczy co ja i też kocha dowcipy! Ideał nie kobieta.
-To wy tu rozmawiajcie a ja idę do Ginny.
-Ta, ta. Pa.- odpowiedział mi Fred- I co wtedy zrobiłaś?- wypytywał ją Fred.
*Oczami Hermiony*
-Ginn, możemy pogadać?
Moja przyjaciółka wyglądała na tak samo zdenerwowaną co ja.
-Jasne.
Kiedy weszłyśmy do pokoju, zamknęłyśmy drzwi i zaczęłyśmy płakać.
-CO-chlip-Z-chlip-NIEJ-chlip-ZA-chlip-PODŁA-chlip-WIEDŹMA.-powiedziała do mnie młodsza gryfonka.
-Wiem, podrywała Freda na moich oczach a on się jej dawał, rozumiesz?!
-Tak, Harrego też podrywała.
-Ginny, jak tak dalej będzie to ja stąd idę, wrócę do rodziców.
-A będę mogła z Tobą?
-Tak.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi więc szybko otarłyśmy oczy i otworzyłyśmy drzwi, weszli Fred, George i Harry.
-Ona jest cudowna!- powiedzieli chórkiem.
-Ta, wspaniale.- odpowiedziałam.
-Piękna, mądra, zabawna. Idealna!- rzekł Fred.
To co powiedział zabolało mnie, i to bardzo.....
-Ja, idę, przypomniałam sobie że muszę coś zrobić- powiedziałam łamiącym się głosem.
*Oczami Ginny*
-A tej o co znowu chodzi? Obraża się cały dzień tylko.- zapytał zdziwiony Freddie.
-PIĘKNA, MĄDRA ZABAWNA. Fred Ty myślisz czasem? Zapomniałeś, że masz dziewczynę która łatwo zranić?- wybuchłam
-Rose jest znacznie lepsza od Hermiony, dopiero teraz to zauważyłem.
-JAKI Z CIEBIE JEST CHAM, MYŚLISZ, ŻE DZIEWCZYNY TO ZABAWKI? JEŻELI TAK TO ZOBACZYSZ, ŻE Z NAMI SIĘ NIE ZADZIERA.
-Taaaa, strasznie się was boję, uuuu- i po jego słowach każdy chłopak wybuchł śmiechem a ja wyszłam
*Oczami Hermiony*
Siedziałam na łące pod drzewem i nagle usłyszałam za sobą, że ktoś idzie i ciche popłakiwanie.
-Ginny? Co się stało?-Powiedziałam z troską i bólem w oczach.
-Oni są okropni...
-Co zrobili?
-Ani jednego słowa nie cofnęli a Fred.. On jest taki chamski.... I dlaczego akurat tu przyszłaś?
-Biegłam zapłakana prosto przed siebie, coś mi kazało tu przyjść, chyba intuicja i właśnie, wczoraj po raz pierwszy i chyba ostatni Freddie zarecytował mi wiersz, który sam napisał... Ciągle go pamiętam, chodzi mi po głowie i nie daje spokoju.... Szedł jakoś tak:
Bo chcę Ci powiedzieć skrycie...
Że kocham Cię ponad życie...
Bo w moim sercu tylko Ty....
A miłości potęga w słowie My....
Ginny, przepraszam ale ja się wyprowadzam....
-Piękny wiersz.... Proszę nie wyjeżdżaj, nie zostawiaj mnie z nią i z nimi...
-Ja już dłużej tak nie mogę, on ją wielbi...
-Wiem, ale wyjedzie niedługo..
-Tak, ale ja zrobię to pierwsza.
-Mogę jechać z Tobą?
-Jeżeli mama ci pozwoli to nie mam nic przeciwko.
Poszłyśmy do Nory i zapytałyśmy Molly czy Ginny może jechać ze mną do domu, wyjaśniłyśmy jej sytuację a ona się zgodziła i powiedziała, że powiadomi nas kiedy odjadą. Poszłyśmy do pokoju a tam zostałyśmy JE. Bez słowa zaczęłyśmy się pakować.
-A wy co robicie?- zapytała Lavender zdziwiona.
-Wyjeżdżamy, nie widać?-odpowiedziałam jej.
-Ale dlaczego? I gdzie?
-Dlatego, że tu nie ma dla nas miejsca, jedziemy do Hermiony.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale, ja już skończyłam a Ty Ginny? Jedziemy?
-Tak.
-DO WIDZENIA- powiedziałyśmy i trzasnęłyśmy drzwiami.
-Ginn, na pewno nie chcesz zostać? Jeszcze nie jest wszystko stracone Harry nie ogłupiał na jej punkcie, może zostaniesz i uratujesz to o się da?
-Ona go sobie owinęła wokół palca, nie ma sensu żebym tu siedziała.
-Dobrze..
-A wy gdzie się wybieracie? - zapytał George.
-Do mnie.
-Dlaczego?
-Macie przecież waszą PIĘKNĄ, MĄDRĄ, ZABAWNĄ Rose, ona wam wystarczy.
-Miona nie chcesz ratować związku Twojego i Freda?
-A coś w ogóle z niego zostało? Pa.
I odeszłyśmy, moja rudowłosa przyjaciółka pobiegła zawołać mamę, żeby dała nam proszek fiuu a ja zostałam sama w kuchni, prawie sama bo po pewnym czasie przyszedł do mnie Fred i lekko objął w pasie.
-Puść mnie dobrze?
-Słyszałem, że wyjeżdżasz, dlaczego?
-Bo tu nie ma dla mnie miejsca, macie Rose ona wam wystarczy.
-Ale to Ciebie kocham.
-Mam do tego pewne wątpliwości.
Po tych słowach wyrwałam się i w tym samym momencie do kuchni weszły pani Weasley i Ginn. Ustałyśmy w kominku i zniknęłyśmy.
-------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba, długo zajęło mi pisanie tego ale jest, osobiście jestem z tego dumna, chyba po raz pierwszy ale zawsze musi być ten pierwszy raz! :D
I tak dla jasności, Rose sobie wymyśliłam, a bliźniacy są tylko rok starsi od Hermiony ^^
Pozdrawiam,
~Granger ;3

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 6.
Ta noc była długa, a już zwłaszcza dla Georga. Nie spał, ponieważ myślał o tym co zrobić- powiedzieć Lunie co do niej czuje? Czy może po prostu przeprosić Angelinę z nadzieją, że mu wybaczy? To co wybierze zmieni całe jego życie. Kocha wesołą, piękną choć trochę dziwną blondynkę, ale do swojej chyba już byłej dziewczyny też coś czuje ale nie jest pewny czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie.
Aż w końcu nadszedł ranek i zobaczył, że jego brat powoli otwiera oczy.
-Bracie... Ty w ogóle spałeś? -zapytał zaniepokojony Fred.
-Nie, myślałem nad tym co mam zrobić, kompletnie się pogubiłem i do jednej i do drugiej coś czuję tylko nie wiem co. Zastanawiam się czy jeszcze kocham Angelę bo coś nie pozwala mi jej zostawić, to przyjaźń, wyrzuty sumienia czy może jakieś głębsze uczucie..?
-Posłuchaj co podpowiada Ci Twoje serce, bo jak na razie to słuchasz tylko rozumu a on nie zawsze potrafi pomóc.- widząc twarz brata rudzielec postanowił rozwinąć myśl.- Ech..  Serce bardziej Ci szaleje w obecności Luny czy Angeliny?
-No.... Raczej przy Lunałce, boję się cokolwiek powiedzieć bo jeszcze wyjdę na debila i co wtedy?
-Nie powiesz nic głupszego niż zazwyczaj, uwierz mi. To jak? Idziesz dziś do niej?
-Nie, jutro albo pojutrze. Muszę dobrze przemyśleć to co chcę powiedzieć.
-Dobra, jak wolisz. Ja idę się ogarnąć trochę. Jak będziesz miał problem, to wal śmiało!
-Dzięki!
*Oczami Freda*
Strasznie mu współczuję, mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo jest rozdarty, pomogę mu jak tylko będę mógł i myślę, że nie tylko ja ale Miona, Harry, Ginny, Ron i rodzice (jeżeli w ogóle zamierza im powiedzieć dlaczego jest taki przybity) też go wesprą.
Po tym, kiedy wszedłem to łazienki nalałem wody do wanny, rozebrałem się i zanurzyłem się w ciepłej wodzie. Umyłem się, wysuszyłem włosy, ubrałem się i poszedłem do kuchni na śniadanie. Byli już tam wszyscy, usiadłem obok mojej kochanej Hermiony i pocałowałem ją na przywitanie. Była strasznie zaspana ale mimo to piękna jak zawsze. MATKO JAK JA JĄ KOCHAM! Nałożyłem sobie płatki i zalałem je mlekiem. A własnie, o mały włos bym zapomniał...
-Kochanie, poszłabyś dziś ze mną na łąkę niedaleko domu? Obok tego dużego drzewa, hmm?
-Jasne Freddie, kiedy? -zapytała Mionka swoim słodkim głosem.
-No nie wiem.... Po śniadaniu?
-Okej, tylko się ogarnę bo wyglądam jak... nawet nie mam porównania!
-Wyglądasz prześlicznie- po tych słowach pocałowałem ją w policzek, wstałem od stołu i szepnąłem jej do ucha- będę na Ciebie czekał przed domem, tylko szybko, dobrze kotku?
-Postaram się wyjść jak najszybciej.
*Oczami Hermiony*
O jeju, jaki jest wspaniały. Ma takie ciepłe i miękkie usta. No, czas wstać i iść do łazienki żeby nie narzekał. Odeszłam od stołu i udałam się do pokoju Ginny a stamtąd prosto do toalety. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności i wyszłam.
-Ej! Miona! Gdzie się wybierasz?- zapytał Ron.
-Idę na spacer z Fredem, a co?
-Oooo, może pójdziemy z wami?- zaproponował ale nie spodobał mi się ten pomysł....
-Eeee.....-zatkało mnie.
-Liczyliśmy na to, że pójdziemy sami. Ale jeżeli chcecie oglądać jak się całujemy to proszę bardzo, chodźcie.- powiedział Fred.
-Wiesz.... Bo ja i Harry to mamy co robić, prawda?- próbowała wybrnąć z tego Ginn.
-Yyy... Tak! Ron pomożesz nam sprzątać? Bo właśnie to mamy do roboty.- dodał Harry a moja przyjaciółka dziwnie się wykrzywiła.
-Tak, pójdę z wami, to miłej zabawy!
 I zniknęli na schodach prowadzących na górę a my wyszliśmy z Nory.
-Dziękuję, że z tego wybrnąłeś... Znaczy nie przeszkadza mi ich towarzystwo, lubię spędzać z nimi i czas tylko akurat teraz wolałabym być z Tobą sama Freddie.- po moich słowach uśmiechnął się i objął mnie.
-Nie ma za co, też ich lubię i w ogóle ale obyło by się bez nich..-zaśmiał się.
-To to drzewo?
-Tak. Usiądź i posłuchaj tylko nie śmiej się proszę. Napisałem to dla Ciebie i wykułem się na pamięć ale mogę się jąkać bo się wstydzę...
-Ej! Nie wstydź się skarbie! A teraz, chcę posłuchać Twojego dzieła, dawaj.
-Bo chcę Ci powiedzieć skrycie... 
Że Cię Kocham ponad życie... 
Bo w moim sercu tylko Ty... 
A miłości potęga w słowie My... 
I co noc po kątach pokoju się snuje... 
Bo bardzo mi Ciebie brakuje... -To..... Jest piękne Fred ja też Cię kocham!- rzuciłam mu się na szyję i rozpłakałam się... ze szczęścia.
-Ej słonko ale nie płacz......
-To są łzy szczęścia.
-W takim razie dobrze.
Po tych słowach pocałował mnie, najpierw delikatnie i coraz namiętniej, ja się nie opierałam, lubię gdy to robi. Siedzieliśmy i się całowaliśmy jeszcze z pięć minut. Potem leżeliśmy na łące, wpatrywaliśmy się w chmury i gadaliśmy aż do wieczora.
-Zimno mi się robi, wracamy?
-Jasne.
I przytulił mnie, od razu zrobiło mi się cieplej. Kiedy weszliśmy do domu było pusto a na stole leżała kartka, na której było napisane zgrabnym, kobiecym pismem:
" Pojechaliśmy na Grimlud Place 12 do Syriusza, nie wiemy kiedy wrócimy. Może tam nawet zostać na noc. Kolacja jest w lodówce, odgrzejcie sobie. Molly Weasley."
-Czyli, ze jesteśmy sami? -zapytał Fred z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
-Taaak, na to wychodzi...
-Hmmm, co będziemy robić?
-No nie wiem... Zaproponuj coś.... -uśmiechnęłam się.
---------------------------------------------------------------------------------------------
I wróciłam! :D Jak się podoba rozdział? Wiem, że mógłby być dłuższy, ale jest jaki jest :) Od teraz będę się podpisywała pod swoimi postami, rozdziałami itd. "Granger ;3" :)
Pozdrawiam!
~Granger ;3

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

OGŁOSZENIE!
Hej kochani! Chcę wam powiedzieć, że na jakiś czas zawieszam bloga :( Nie mam wyboru, zbyt mało czasu i ostatnio w ogóle nie mam weny :/ Jak tylko aktywuję, dam wam znać, do zobaczenia! :*

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 5. 
*Oczami Hermiony*
Ten pocałunek był magiczny, on tak cudownie całuje. W tamtej chwili miałam wrażenie jakby cały świat znikł i był tylko on... Chwila... ON JEST CAŁYM MOIM ŚWIATEM.  Kocham go i nigdy nie przestanę.. Bo jak mogę przestać pożądać kogoś kto jest dla mnie najważniejszą osobą w cały moim życiu?
*Oczami Freda*
Tak... To jest ta jedyna. Chyba najwyższa pora przestać się w nią tak wpatrywać i coś zrobić.. może....
-Miona skarbie..-uklęknąłem przed nią-Kocham cię, rozumiesz? Każda minuta bez ciebie jest dla mnie męczarnią.... Jakby cię zabrakło to cały mój świat ległby w gruzach.... Hermiono Jean Granger zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak, jasne, oczywiście!- w tym momencie rzuciła się na mnie i zaczęła całować, bardzo mi się to podobało.
Leżeliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się tak przez dobre 3 godziny, aż wreszcie usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi.
-Kto to?- zapytała Mionka.
-Nie wiem....Zaraz sprawdzę, zostań tu.
Po drodze wziąłem różdżkę, wiem, że nie wolno używać czarów po za Hogwartem, ale jeżeli to złodziej albo morderca to jakoś muszę się bronić tak? Kiedy zszedłem na dół zobaczyłem kogo? Harrego i Ginny, całowali się.
-Może byście krzyknęli, że jesteście czy coś? Wiecie jakiego strachu nam napędziliście?
-Cóż... Domyślamy się..-powiedziała moja siostra po czym zaśmiali się.
-Z czego się śmiejecie?
-Z ciebie, jesteś cały czerwony na twarzy i ta ręka z różdżką w gotowości... Normalnie zapytałabym co robiliście kiedy nas nie było ale chyba trochę zaczynam się bać mojego starszego braciszka.- powiedziała chichocząc Ginn.
-No kochanie już wystarczy, nie dokuczaj mu. Idziemy na spacer?- zapytał ją Harry.
-Tak, idźcie sobie. Dobry pomysł. A ja idę uspokoić Hermionę bo pewnie cała się trzęsie ze strachu.
-Hahahahahaha, no ze strachu to raczej nie, ale ze śmiechu.....-odpowiedział Harry.
-Obejrzyj się za siebie.-Powiedziała Ginny, więc tak zrobiłem.
Za mną stała czerwona od śmiechu i dusząca się również z tego powodu moja kochana Gryfonka.
-No, no, no. Nie ładnie tak podsłuchiwać...Chyba będę musiał z tobą poważnie porozmawiać panno Granger!
-Och nie, tylko nie to!- i w końcu stało się, Miona wybuchła śmiechem a ja co zrobiłem? Wziąłem ją na ręce, pobiegłem po schodach i rzuciłem się na łóżko z moją dziewczyną w ramionach.
*Oczami Hermiony*
Jejku, Fred jest taki cudowny. Ma prześliczny uśmiech i miły dla uszu śmiech. Jaką ja jestem szczęściarą!
-Wiesz jak bardzo cię kocham?-zapytał szeptem wprost do mojego ucha.
-Nie wiem, powiesz mi?
I w tym momencie to pokoju wszedł George, ohh!
-A ty czego tu? Nie miałeś wrócić jutro?- zadał pytanie Fred, swojemu bliźniakowi.
-Pokłóciłem się z Angeliną... Ale to nie ważne. Nie przeszkadzajcie sobie, idę się przejść.
Po ostatnio wypowiedzianym zdaniu Georg'owi głos się załamał i wyszedł trzaskając drzwiami.
-A ty na co czekasz? Idź do niego! Już! On potrzebuje rozmowy, wsparcia z twojej strony ja pójdę do Ginny i Harrego. -dałam mu całusa w policzek i poszedł.
Po tym jak wyszedł ja poleżałam jeszcze chwilę w jego łóżku, jest bardzo wygodne. W końcu zdecydowałam się iść. Wstałam i poszłam do pokoju młodszej gryfonki, oczywiście najpierw zapukałam, ponieważ żyć by mi nie dała jakby się całowała z Harrym a ja weszłabym bez uprzedzenia.
-Proszę!- usłyszałam głos rudowłosej zezwalający mi na wejście więc wpakowałam się do środka.
Moja przyjaciółka leżała na łóżku z rozmarzoną miną.
-O, to ty. Gdzie zostawiłaś mojego braciszka?
-Poszedł pocieszać George'a. Biedaczek pokłócił się z Angeliną, ciężko to przeżywa.
-Ja wiem o co się pokłócili, a raczej o kogo...-wymamrotała Ginn.
-Co takiego?-zapytałam zdziwiona.
-No.. nie wiem czy mogę ci powiedzieć...
-Mów, chcę wiedzieć. Dziwnie by mi było jakby wszyscy wiedzieli a ja nie.
-Bo ten... on się zakochał w Lunie!-wystrzeliła tymi słowami jak z procy. Zatkało mnie, George w Lunie? To niesamowite.
-Ojej.. To.. niesamowite! Ale ona o tym nie wie?
-No właśnie nie, mówiłam mu żeby jej powiedział ale on tylko bardziej się wściekł i załamał. Powiedział, że on i ona są zupełnie z dwóch innych światów, że to raczej nie wypali i nie wie jak to się stało.-mówiła rudowłosa z kwaśną miną.
-Trochę dziwna byłaby z nich para, to fakt, ale może by im wyszło? Trzeba tylko przekonać bliźniaka żeby jej to powiedział!-krzyknęłam z entuzjazmem, musiałam mieć bardzo dziwną minę albo po prostu to zdanie było dziwne, ponieważ gryfonka patrzyła się na mnie jak na ducha.
*Oczami Freda*
-Ej, bracie, zaczekaj!-biegłem za nim i krzyczałem, ale on mnie nie słuchał.
-No George! Stój! Bo powiem mamie, że to ty zbiłeś jej ulubioną wazę!-zaszantażowałem go.
Po chwili biegu mój bliźniak zatrzymał się.
-Ale to ty to zrobiłeś...
-Wiem, ale tobie się oberwie.-zaśmiałem się-Dobra, a teraz na poważnie, mów co się stało, dlaczego się z nią pokłóciłeś?
-Wstydzę się...
-Hah, George.. Jestem twoim bratem i to bliźniakiem od zawsze wszystko robimy razem i nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic a ty wstydzisz się mi powiedzieć dlaczego się pokłóciłeś z Angeliną?
-Masz rację.. Eh, zakochałem się w Lunie Lovegood i ten powiedziałem to Angi a ona zaczęła krzyczeć i płakać. Co ja narobiłem?! To z Lunałką za nic w życiu się nie uda, jesteśmy zupełnie inni.
-Miłość jest dziwna. I to nie twoja wina, że zakochałeś się w niej, najwidoczniej ty i Angela nie jesteście sobie pisani. Powiedz jej co do niej czujesz, ja zaryzykowałem-skłamałem, to Miona pierwsza wyznała mi swoje uczucia ale on nie musi na razie o tym wiedzieć- I widzisz? Teraz jestem z Hermioną. Ja i ona też nie bardzo do siebie pasujemy, ale jesteśmy ze sobą szczęśliwi i łatwo nawiązujemy tematy, a to chyba jest najważniejsze. Spróbuj, wyznaj Lunie swoje uczucia. Jeżeli ich nie odwzajemnia to na pewno cię nie wyśmieje bo ona nie ma tego w zwyczaju, ale jest nadzieja, że też cię kocha.-próbowałem go pocieszyć ale chyba słabo mi to wychodziło bo widziałem łzy na jego policzkach.
-Freddie, jeszcze nigdy nic takiego mi nie powiedziałeś i wiesz co? Dziękuję. Pójdę do niej jutro i porozmawiam z nią o tym. Jesteś dobrym bratem.-przytuliliśmy się.
-Wiesz George, wracajmy do domu. Zimno się robi.
-Jasne, a co do ciebie i naszej kochanej szatynki to kiedy ty jej powiedziałeś co czujesz?-zapytał zdezorientowany George.
-Dziś.-Odpowiedziałem krótko i zacząłem się śmiać z miny bliźniaka, wyglądał jakby ktoś mu czymś porządnie przywalił.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać ale nie miałam weny :( Rozdział jest krótki i słaby ale no wiecie dlaczego, nie wiem kiedy dodam następny, chciałabym jak najszybciej i mam nadzieję iż podobało się wam :D