Rozdział 8.
*Oczami Hermiony*
Od wyjazdu mojego i Ginny minęły 3 dni. Ron i Harry piszą do nas dwa razy dziennie i powiadamiają nas co się dzieje w Norze. Zawiodłam się na Fredzie......Z tego co wynika z listów to mój ukochany bardzo się zainteresował Rose, George zresztą też, jedynie rudzielec i bliznowaty wiedzą jaka jest. Lavender też dobrze się nie czuje z tą sytuacją bo myślała, że Ron będzie spędzał z nią więcej czasu ale jest zajęty rozmowami z Harrym bo cóż, zbliża się rok szkolny i ich konwersacje to głównie quidditch, Lav za nim nie przepada, zresztą tak jak ja, może jednak nie jest aż taka zła, heh.
Nie wiem co czuję teraz do Freda... Zastanawiam się czy ja po prostu nie zauroczyłam się, on zresztą też.. Mam coraz mniejsze nadzieje, ze nasz związek jeszcze da się uratować, a raczej jego pozostałości. Z Ginny mamy zamiar wrócić do Nory bo pani Weasley już nas obkupiła do szkoły i chcemy się ze wszystkim zapoznać. Napisałyśmy do mamy rudzielców i ma zaraz po nas wpaść. Rose na szczęście dziś wyjeżdża.
-Miona! Mama już jest!- krzyczała młodsza gryfonka z dołu.
Wzięłam swój kufer i zeszłam do nich.
-Dzień dobry pani Weasley! -na powitanie przytuliłam pulchną kobietę.
-Dzień dobry złociutka!
Podeszłam do rodziców i ich również objęłam i to było dziwne bo śmierdziało od nich... krwią? Ale dobra, mogło mi się coś pomylić i w tym momencie przypomniało mi się, że zapomniałam różdżki.
-Zapomniałam czegoś, zaraz wrócę.
-Dobrze kochaniutka ja i Ginny się teleportujemy do Nory i po Ciebie wrócę, będzie nam w ten sposób łatwiej.
-W porządku.-Zauważyłam, że moi rodzice ani razu się dziś nie odezwali.-Mamo, tato? Dlaczego jesteście tak cicho?
-IDŹ JUŻ NA GÓRĘ PO TO, CZEGO ZAPOMNIAŁAŚ I NIE ZAWRACAJ NAM TU GŁOWY, JESTEŚMY ZAJĘCI NIE WIDZISZ? A PANI JAK MA SIĘ TELEPORTOWAĆ TO NIECH TO ZROBI TERAZ.-Wybuchła moja mama a tata zaczął się śmiać, to było dziwne, nigdy się tak nie zachowują. Rodzicielka mojej przyjaciółki spiorunowała wzrokiem moich rodziców, potem spojrzała na mnie ze wzrokiem mówiącym "trzymaj się, zaraz cię stąd zabiorę" i zniknęły a ja pobiegłam na górę. Miałam za sobą już schody i byłam na korytarzu, usłyszałam dźwięki przypominające piszczenie wydobywające się z pokoju rodziców, przestraszyłam się więc najpierw wzięłam różdżkę , która leżała na moim łóżku na przeciwko pokoju rodzicieli. Otworzyłam powoli drzwi i to co zobaczyłam zmroziło mnie. TO BYLI MOI RODZICE, związani, posiniaczeni ale to na pewno byli oni. Ale skoro ci prawdziwi są tu to kto jest na dole?! Rozwiązałam ich, powiedzieli mi, że przyszło w nocy dwoje osób, mężczyzna o długich blond włosach z laską i kobieta z burzą czarnych włosaów i szyderczym śmiechem, ogłuszyli ich, związali i zanieśli tu.... Więc to Bellatrix i Lucjusz... Muszę szybko napisać list do Nory! Śmierciożercy w moim domu, no to pięknie... Napisałam list i wysłałam jak najszybciej ale gdy tylko sowa wyleciała... stało się, przyszli do pokoju...
-A co Ty tu robisz mała szlamo?- zapytała moja mama.. znaczy Bellatrix, która już zdążyła zmienić swoją postać na tą prawdiłową... Lucjusz Malfoy to samo.
-Ale daj spokój dziewczynie, mieliśmy ją dostarczyć Czarnemu Panu całą i przytomną więc w tym momencie możesz zapomnieć o torturach Bello.-odpowiedział stanowczo Malfoy.
Wpadłam w szok, po co ja jestem potrzebna Voldemortowi?!
-Lucjuszu tylko jedno małe Crucio no proszę!- błagała go czarnowłosa śmierciożerczyni aż wreszcie uległ, zrobiła to, rzuciła na mnie to zaklęcie i w jednej chwili przeszyła mnie fala bólu, długa i bezlitosna.
-DOŚĆ! PRZESTAŃ!-krzyczałam, lecz nie dałam po sobie poznać że mam ochotę płakać byłam silna, nie poleciała ani jedna łza za to w środku płakałam, błagam o pomoc ale sie nie zjawiła.
-No, wystarczy jej, zabieramy ją do Dworu.
I teleportowaliśmy się, pamiętam tyle, że jak tam już byłam dostałam czymś mocno w głowę i urwał mi się film.
*Oczami Freda*
-CRUCIO! -to był głos Bellatrix, co ona tam robi?!
-DOŚĆ! PRZESTAŃ!- Mionka krzyczała w niebogłosy a żadne z nas nie mogło otworzyć drzwi.
Dopiero gdy się teleportowali same się otworzyły i wrzuciły nas wszystkich do środka, usłyszeliśmy płacz matki Hermiony i pocieszającego ją ojca. Natychmiast pobiegliśmy do nich i opowiedzieli nam wszystko co się stało, byliśmy w szoku.. Ale dlaczego akurat ona? DLACZEGO MIONA SŁODKA MAŁA HERMIONKA?! Dopiero kiedy życie ukochanej jest zagrożone zrozumiałem jak bardzo ją kocham i jak ogromnie byłem głupi spędzając więcej czasu z Rose niż z nią, to okropne.. Na samą myśl, iż mogę jej nie zobaczyć cały się trzęsę.. Ja nie mogę tak dłużej siedzieć i nic nie robić!
-To nie ma sensu! Czekamy już półtorej godziny aż ci z Ministerstwa się tu zjawią! Ona jest w Dworze Malfoyów, mogą ją teraz torturować albo co gorsza.. może już nie żyć a my tu siedzimy jak ostatni idioci i czekamy na ludzi którzy też będą kazali nam czekać, my musimy coś zrobić.
Zdenerwowany wybiegłem z pokoju zmierzając do drzwi słysząc mamę, Rona i Georga żebym wracał, że i tak sam nic nie zrobię i szlochy Ginny i rodziców Hermiony ale nic z tych rzeczy mnie nie zatrzymało, otworzyłem drzwi i to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie......
------------------------------------------------------------------------------------------------
BUM! Nareszcie nowy rozdział! :D Jak wam się podoba? Ja jestem zadowolona xdd
Pozdrawiam,
~Granger ;3