środa, 28 maja 2014

OGŁOSZENIE!!
Mam nadzieję, że zrozumiecie ale nie mam weny za bardzo ostatnio.. :-; I żeby nie było, uprzedzam, że następny rozdział może być dopiero w wakacje. Jak ktoś chce się ze mną skontaktować to piszcie na gg- 44646470 :-)

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 7.Moje serce kocha Twoje,
Ty wypełniasz myśli moje.
Z Tobą czuję się jak w niebie,
Bo ja kocham tylko Ciebie!

*Oczami Hermiony*
Staliśmy w kuchni wtuleni w siebie przez dłuższy czas, było bardzo cicho... Chyba obydwoje baliśmy się przerwać tą ciszę...Kiedy już się od niego oderwałam spojrzałam prosto w jego oczy. Widziałam w nich blask, miłość, pożądanie, czułość ale jest w tym spojrzeniu też coś co wyglądało na smutek...?
-Fred... Chcesz mi o czymś powiedzieć?- zapytałam zaniepokojona tym co ujrzałam w jego oczach.
-Nie kochanie, nic.
Po tych słowach objął moją twarz swoimi dłońmi, przyciągnął ją do swojej i namiętnie, jak jeszcze nigdy, pocałował mnie. Szybko to odwzajemniłam, ponieważ było to tak cudowne uczucie. Jego wargi na moich, powoli nasze języki zaczęły się splatać i wtedy przerwał...Już miałam pytać dlaczego to zrobił, ale wyprzedził mnie.
-Nie.. Ja tak nie mogę...
-Jak? Co jest? Co się dzieje? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
-Wiem... Bo chodzi mi o to, że ja się boję, że Cię zranię. Ranię wszystkich którzy są dla mnie bliscy..... Bo widzisz, przed Tobą miałem już kilka dziewczyn i Ty na pewno o tym wiesz i każdą z nich zraniłem i to bardzo, nie chcę tego samego zrobić Tobie...
-Nie zrobisz tego bo Cię znam. I widzę, że bardzo mnie kochasz.. Zresztą z wzajemnością. Freddie skarbie, jeżeli nie jesteś jeszcze gotowy na kolejny związek możemy zrobić sobie "przerwę", ja poczekam. Mam czas.
-Nie. Kocham Cię Hermiono Jean Granger i nie chcę żadnej przerwy. Chciałem Cię tylko ostrzec, w razie jakbym to zrobił żebyś potem nie cierpiała aż tak bardzo... Chociaż nie wiem czy to choć trochę pomoże...
-Ja też Cię kocham.
I zrobiłam to, rozpłakałam się... Nie wiem czy z wrażenia czy ze smutku, ale najważniejsze żeby opanować łzy.
-Ej nie płacz... Nie mówmy już o tym, dobrze?
-Dobrze.
Wtuliliśmy się w siebie i siedzieliśmy tak nie wiem.. Może 5 minut? Godzinę? Czas leciał a my tego nie czuliśmy.
-Idę spać, jestem zmęczona, dobranoc. - pocałowałam go w policzek i odeszłam.
*Oczami Freda*
Taaaak.... Ja też jestem zmęczony... Chyba też pójdę spać. Kiedy się położyłem od razu zasnąłem. Nic mi się nie śniło. Spałem spokojnie, nic mi nie przeszkadzało aż do rana. Wtedy do pokoju wpadł George, tylko jakiś dziwny. Trochę jakby odmieniony. Grimlud Place 12 mu stanowczo pomogło.
-Bracie! Wstawaj nie uwierzysz w to co Ci zaraz powiem!- krzyczał do mnie ale ja jeszcze nie kojarzyłem za bardzo więc machnąłem ręką żeby kontynuował lecz w jego głosie poczułem nutkę rozbawienia.- No więc.... Nasz Ron chodzi z Lavender! Ma dziś po południu przyjechać do nas na kilka dni z siostrą bo jej rodzice gdzieś wyjeżdżają i chcą być sami a ona zaproponowała Norę, Ronuś zapytał mamę i się zgodziła.. Trochę ciasno będzie ale jakoś damy radę, z tego co wiem to najgorzej Miona i Ginny będą miały bo mają spać w ich pokoju, ajć.- i zaczął się śmiać, dawno go takiego nie widziałem.
-Czekaj... Ron... Lavender... Razem?!- zdziwiłem się tym bo nigdy wcześniej on się nią nie interesował.- Może poczęstowała go Amortencją? A ile ta jej siostra ma lat? I ona w ogóle ma siostrę?
-Też się nad tym zastanawiałem bo chodził cały w skowronkach i zachowywał się jak osoba pod wpływem tego eliksiru, ale mama go sprawdziła i nic mu nie jest, znaczy.. jest zakochany i tyle. Ona nazywa się Rose, jest w naszym wieku i chodzi do Beauxbatons i z tego co wiem to jest bardzo ładna, ale nie mój typ.
-Czyli, że mama zagoni nas do sprzątania, ehh.
-Nie koniecznie, powiedziała, iż lepiej będzie jak sama to wszystko zrobi.
Odetchnąłem z ulgą. Ciekawe co tam u Hermiony.
*Oczami Hermiony*
-Co?! Oni razem?! I ona ma tu przyjechać?! I spać z nami?! Nie!
-Wiem, mi też to nie pasuje i jeszcze podobno ma u nas siedzieć tydzień albo i więcej, rozumiesz..? Tak długo z nią w jednym domu... Ja chyba oszaleję..
-Z nią i z jej siostrą.....
-O Boże.
-Nie wiem jak Ty, ale ja będę starała się spędzać jak najwięcej czasu z Fredem, Tobie radziłabym to samo robić z Harrym.. Nigdy nie wiadomo jaka jest ta jej siostra...
-Taa..... Ej wiesz co słyszałam?
-Co takiego?
-Że Moody nie chce uczyć i Obrony Przed Czarną Magią ma nas uczyć w tym roku taka różowa ropucha z ministerstwa, Umbrige!
-Słyszałam o niej, wredna baba.... A skąd to wiesz?
-Podsłuchałam podczas jednego z zebrań zakonu, Dumbledore o tym mówił.
-Chodźmy na śniadanie.
-Ok.
Ogarnęłyśmy się i zeszłyśmy, byli już wszyscy oprócz jednej osoby....
-A gdzie Ron?- zapytałam zdziwiona bo jeśli chodzi o jedzenie to nigdy nie trzeba na niego czekać.
-Pisze list do Lavender, całą noc mi o niej gadał...-odpowiedział lekko zdenerwowany Harry.
-Czyli, że nie tylko dla nas to będzie bardzo trudne...-Dodała Ginny.
-Tak..
-Ej Miona a może byśmy mogli wpaść do Ciebie na czas pobytu tej blondyny? wpadła mi w słowo moja przyjaciółka.
-O nie! To wykluczone, będziemy tu wszyscy i nie ma żadnego wymigiwania się od goszczenia dziewczyny Rona, zrozumieliście?!- wybuchła w pewnym momencie pani Weasley.
-Tak, zrozumieliśmy..-Odpowiedzieliśmy wszyscy oprócz bliźniaków którzy coś pisali, śmiali się i nie zwracali na nikogo uwagi a jak pocałowałam Freda na dzień dobry to zachowywał się jakby nic nie zauważył.
-Fred, George a wy długo jeszcze macie zamiar ignorować wszystko i wszystkich? -zapytałam wkurzona.
A oni nic, wkurzyłam się, zostawiłam swoją porcję płatków i wyszłam trzaskając drzwiami.
*Oczami Freda*
-Co to było?- zapytali chórem.
-Co? WY jesteście normalni? To była Miona, która próbowała was wyrwać z tego co robiliście a wy ją olaliście jak wszystkich zresztą więc zdenerwowała się i wyszła.- odpowiedziała im Ginny.
-Och nie.... Idę do niej.
-Lepiej nie.
-Dlaczego?
-Chcesz skończyć w świętym Mungu? Proszę bardzo..- rzekł Harry.
-Zaryzykuję.
Tak mi głupio, że ją olałem, to w końcu moja dziewczyna i nie powinien tego robić. Znalazłem ją, była nad stawem, siedziała i rzucała kamieniami.
-Kochanie... Przepraszam- podszedłem do niej i ą przytuliłem.
-Odejdź.
-Nie.
-Dlaczego nie zrobiłeś tego co wcześniej? Czyli nie olałeś tego, że wyszłam i nie zostałeś z Georgem?
-Bo Cię kocham, a jak zawsze coś z nim robię to nie zwracam na nic uwagi, wybaczysz mi?- musnąłem jej wargi swoimi.
-Wybaczam.
Po tym rzuciła się na mnie i zaczęła całować, ooo tak. Lubię to! Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy, kiedy spojrzałem na zegarek było dobrze po trzynastej.
-Ej, chyba Lavender i jej siostra już przyjechały, chodźmy je poznać.
Wstałem, podałem jej rękę i poszliśmy w stronę domu.Kiedy weszliśmy do środka one już były, Lavender całowała się z Ronem a Rose rozmawiała z Georgem. Była piękna. Miała długie blond włosy, niebieskie oczy, bladą cerę, pełne usta a na sobie miała czarną sukienkę do kolan która idealnie podkreślała jej figurę.
Podeszła do nas i się przywitała.
-Cześć, mam na imię Rose i jestem siostrą Lavender. A wy?
-Ja jestem Hermiona.- odpowiedziała jej dosyć oschle Miona...
-A ja Fred.- podała mi rękę na przywitanie więc ja podałem jej swoją i się przytuliliśmy.
-I jest moim chłopakiem.- dodała Hermiona.
-W porządku.- odpowiedziała jej Rose i wbiła w nią mordercze spojrzenie.
Okazało się, że lubi te same rzeczy co ja i też kocha dowcipy! Ideał nie kobieta.
-To wy tu rozmawiajcie a ja idę do Ginny.
-Ta, ta. Pa.- odpowiedział mi Fred- I co wtedy zrobiłaś?- wypytywał ją Fred.
*Oczami Hermiony*
-Ginn, możemy pogadać?
Moja przyjaciółka wyglądała na tak samo zdenerwowaną co ja.
-Jasne.
Kiedy weszłyśmy do pokoju, zamknęłyśmy drzwi i zaczęłyśmy płakać.
-CO-chlip-Z-chlip-NIEJ-chlip-ZA-chlip-PODŁA-chlip-WIEDŹMA.-powiedziała do mnie młodsza gryfonka.
-Wiem, podrywała Freda na moich oczach a on się jej dawał, rozumiesz?!
-Tak, Harrego też podrywała.
-Ginny, jak tak dalej będzie to ja stąd idę, wrócę do rodziców.
-A będę mogła z Tobą?
-Tak.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi więc szybko otarłyśmy oczy i otworzyłyśmy drzwi, weszli Fred, George i Harry.
-Ona jest cudowna!- powiedzieli chórkiem.
-Ta, wspaniale.- odpowiedziałam.
-Piękna, mądra, zabawna. Idealna!- rzekł Fred.
To co powiedział zabolało mnie, i to bardzo.....
-Ja, idę, przypomniałam sobie że muszę coś zrobić- powiedziałam łamiącym się głosem.
*Oczami Ginny*
-A tej o co znowu chodzi? Obraża się cały dzień tylko.- zapytał zdziwiony Freddie.
-PIĘKNA, MĄDRA ZABAWNA. Fred Ty myślisz czasem? Zapomniałeś, że masz dziewczynę która łatwo zranić?- wybuchłam
-Rose jest znacznie lepsza od Hermiony, dopiero teraz to zauważyłem.
-JAKI Z CIEBIE JEST CHAM, MYŚLISZ, ŻE DZIEWCZYNY TO ZABAWKI? JEŻELI TAK TO ZOBACZYSZ, ŻE Z NAMI SIĘ NIE ZADZIERA.
-Taaaa, strasznie się was boję, uuuu- i po jego słowach każdy chłopak wybuchł śmiechem a ja wyszłam
*Oczami Hermiony*
Siedziałam na łące pod drzewem i nagle usłyszałam za sobą, że ktoś idzie i ciche popłakiwanie.
-Ginny? Co się stało?-Powiedziałam z troską i bólem w oczach.
-Oni są okropni...
-Co zrobili?
-Ani jednego słowa nie cofnęli a Fred.. On jest taki chamski.... I dlaczego akurat tu przyszłaś?
-Biegłam zapłakana prosto przed siebie, coś mi kazało tu przyjść, chyba intuicja i właśnie, wczoraj po raz pierwszy i chyba ostatni Freddie zarecytował mi wiersz, który sam napisał... Ciągle go pamiętam, chodzi mi po głowie i nie daje spokoju.... Szedł jakoś tak:
Bo chcę Ci powiedzieć skrycie...
Że kocham Cię ponad życie...
Bo w moim sercu tylko Ty....
A miłości potęga w słowie My....
Ginny, przepraszam ale ja się wyprowadzam....
-Piękny wiersz.... Proszę nie wyjeżdżaj, nie zostawiaj mnie z nią i z nimi...
-Ja już dłużej tak nie mogę, on ją wielbi...
-Wiem, ale wyjedzie niedługo..
-Tak, ale ja zrobię to pierwsza.
-Mogę jechać z Tobą?
-Jeżeli mama ci pozwoli to nie mam nic przeciwko.
Poszłyśmy do Nory i zapytałyśmy Molly czy Ginny może jechać ze mną do domu, wyjaśniłyśmy jej sytuację a ona się zgodziła i powiedziała, że powiadomi nas kiedy odjadą. Poszłyśmy do pokoju a tam zostałyśmy JE. Bez słowa zaczęłyśmy się pakować.
-A wy co robicie?- zapytała Lavender zdziwiona.
-Wyjeżdżamy, nie widać?-odpowiedziałam jej.
-Ale dlaczego? I gdzie?
-Dlatego, że tu nie ma dla nas miejsca, jedziemy do Hermiony.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale, ja już skończyłam a Ty Ginny? Jedziemy?
-Tak.
-DO WIDZENIA- powiedziałyśmy i trzasnęłyśmy drzwiami.
-Ginn, na pewno nie chcesz zostać? Jeszcze nie jest wszystko stracone Harry nie ogłupiał na jej punkcie, może zostaniesz i uratujesz to o się da?
-Ona go sobie owinęła wokół palca, nie ma sensu żebym tu siedziała.
-Dobrze..
-A wy gdzie się wybieracie? - zapytał George.
-Do mnie.
-Dlaczego?
-Macie przecież waszą PIĘKNĄ, MĄDRĄ, ZABAWNĄ Rose, ona wam wystarczy.
-Miona nie chcesz ratować związku Twojego i Freda?
-A coś w ogóle z niego zostało? Pa.
I odeszłyśmy, moja rudowłosa przyjaciółka pobiegła zawołać mamę, żeby dała nam proszek fiuu a ja zostałam sama w kuchni, prawie sama bo po pewnym czasie przyszedł do mnie Fred i lekko objął w pasie.
-Puść mnie dobrze?
-Słyszałem, że wyjeżdżasz, dlaczego?
-Bo tu nie ma dla mnie miejsca, macie Rose ona wam wystarczy.
-Ale to Ciebie kocham.
-Mam do tego pewne wątpliwości.
Po tych słowach wyrwałam się i w tym samym momencie do kuchni weszły pani Weasley i Ginn. Ustałyśmy w kominku i zniknęłyśmy.
-------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba, długo zajęło mi pisanie tego ale jest, osobiście jestem z tego dumna, chyba po raz pierwszy ale zawsze musi być ten pierwszy raz! :D
I tak dla jasności, Rose sobie wymyśliłam, a bliźniacy są tylko rok starsi od Hermiony ^^
Pozdrawiam,
~Granger ;3